Rozdział 4
Ten dzień będzie piękny.
Właśnie z takim nastawieniem obudziłam się dzisiejszego poranka.
A co będzie dalej czas pokaże.
Zaczęłam dzień od wspaniałego gorącego prysznicu i oczywiście zmiany opatrunków.
Będę musiała znaleźć tutaj jakiegoś polskiego lekarza by skontrolować moje rany. Polacy są wszędzie. Tutaj pewnie też.
Przez ponad 30 minut siedziałam przy mojej walizce zastanawiając się co ubrać.
Dylemat każdej kobiety. Nie ma co.
A końcu postawiłam na czarną sukienkę, mniej więcej do łydek. A do tego białe baleriny.
Miałam stać przy barze. Nie zamierzałam się wygłupiać z szpilkami.
Wychodząc z domu, pochłaniając w biegu tosta zdążyłam zauważyć, że pani Marii nie ma.
Może i to nawet lepiej. Nie lubię zadawania pytań.
Wchodząc do klubu minęłam ponownie tego dziwnego mięśniaka, Markosa.
Zmierzył mnie wzrokiem. Postanowiłam to zignorować. Ten typ był jakiś dziwny.
Idąc w kierunku baru zamarłam w pół kroku.
Zauważyłam mego szefa, Hektora siedzącego przed barem.
Po zdarzeniach wczorajszego dnia czułam się jeszcze bardziej niepewnie niż przedtem. Wiedziałam, że będzie zadawać pytania o moje opatrunki a to nie był ten moment.
To nie był moment gdzie byłam gotowa o tym opowiadać.
- Dzień dobry - powiedziałam niepewnie kładąc na półce pod blatem baru skoroszyt gdzie miałam ściągi do drinków.
Nie sądziłam, że są mi potrzebne jednak wolałam być zabezpieczona. W razie czego.
- Dzisiaj lokal będzie zamknięty. Interesy. Chciałem prosić o jedno. Jeśli będzie mieć pani problem z moimi kontrahentami proszę wołać mnie lub Markosa. Alkohol różne rzeczy robi z ludźmi.
Skinęłam głową. Czułam jak drżą mi kolana jednak starałam się nie pokazywać stresu jaki wywołał słowa mego pracodawcy.
- Proszę mi to obiecać. Chcę wiedzieć czy pani zdaje sobie sprawę z powagi moich słów.
Tak. Sprawa wyglądała na bardzo poważną.
- Obiecuję. - powiedziałam powoli.
Do wieczora nikt się nie pojawił co postanowiłam wykorzystać jako bardziej dogłębne przestudiowanie listy drinków jaki dostałam od mego pracodawcy.
Gdy wybiła godzina 19 zaczęli się zbierać ludzie. W ciemnych garniturach. U jednego z tych mężczyzn zauważyłam broń. Poczułam się jeszcze bardziej niepewnie jeśli to w ogóle możliwe.
Wszystko toczyło się normalnym tępem. Goście zamawiali drinki. Przekąski. Przydało się te studiowanie w wolnej chwili listy drinków.
A miarę gdy barek się opróżniał sytuacja zaczynała robić się coraz bardziej napięta.
Jeden z gości szedł w moim kierunku. Jednak zamiast podejść do baru skręcił w innym kierunku i wyszarpał mnie za barku.
- Markos!!! - wrzasnęłam przerażona.
Mężczyzna jednak położył dłoń na moich ustach skutecznie mnie uciszając, druga dłoń powędrowała pod moją sukienkę.
W moich oczach pojawiły się łzy.
Nagle jak znikąd pojawił się Hektor. Mój pracodawca. Przyłożył pistolet do skroni mężczyzny i powiedział coś do niego po grecku.
Nie miałam pojęcia co ale podziałało. Mężczyzna mnie puścił a ja osunełam się powoli na posadzkę czując,że zaraz zwymiotuje.
Czułam jak pochłania mnie ciemność. W ostatniej chwili poczułam tylko jak jakieś ramiona mnie łapią i odpłynęłam.
Komentarze
Prześlij komentarz