Rozdział 7.
Kroki. Zapewne wrócił. Nie chciałam wychodzić. Nie chciałam pytać go o nic gdyż co by to zmieniło? Moja zdolność pakowania się w kłopoty była wręcz niewiarygodna. Leżałam na łóżku czując jak szwy nieznośnie dają o sobie znać. Chciałam z sobą skończyć a tym samym jeszcze bardziej utrudniłam sobie życie. Boże... Utkwiłam wzrok w drogocenmym żyrandolu i nasłuchiwałam. Rozleglo się mocne pukanie do drzwi. - Proszę - rzekłam. Przełknęłam ślinę. Mój głos był jakiś dziwny. Zachrypnięty, pusty. Jakby nie należał do mnie. Do pokoju wszedł znany mi już goryl. Markos. Podniosłam na niego wzrok. - Pan Dylano zaprasza Panią na dół. Nie odpowiedziałam. Zebrałam się tylko na krótkie skinięcie ...